REKLAMA

Złożył ofiarę z życia

Minęło 60 lat od męczeńskiej śmierci księdza Władysława Gurgacza z Jabłonicy Polskiej.

Willa Jezuicka – okazały budynek wybudowany końcem XIX wieku na wzgórzu między Starą Wsią, a Orzechówką. Wiedzie do niej kręta, wąska droga przyozdobiona z obydwu stron niewielkim lasem. Na parterze zakrystia, kaplica pw. Trzech Króli. Na pierwszym i drugim piętrze przestronne pomieszczenia. Niepowtarzalny widok z balkonów. W perspektywie nieograniczony horyzont oddający piękno okolicy. Spokój i cisza zakłócana co najwyżej odgłosami przyrody. Warunki wymarzone do głębokich przemyśleń, medytacji. Miejsce idealne dla ludzi w sposób refleksyjny oceniających swoje życiowe decyzje. Takich jak ksiądz Władysław Gurgacz, jezuita, urodzony w Jabłonicy Polskiej 4 kwietnia 1914 roku, patriota, mieszkający przez pewien czas w jezuickiej willi. Utwierdzający się tam w słuszności wyboru życiowej drogi. Drogi niezwykłej, wiodącej do męczeńskiej śmierci, na której najważniejszym znakiem był ten z napisem „Ojczyzna”. Za nią w ofierze złożył swoje życie. W krakowskim więzieniu na Montelupich zginął od strzału w głowę. Tak zadecydował sąd komunistycznej Polski w 1949 roku. Równe 60 lat temu.
grg1

Kapelan partyzantów
Ksiądz Władysław Gurgacz poniósł karę za walkę o Polskę wolną od sowieckich wpływów. Z konsekwencji swojej działalności zdawał sobie w pełni sprawę. Nie przerażało go widmo komunistycznych łagrów, tortur, sądów, czy wyroków. Nie bał się śmierci. To pozwalało mu trwać w niezłomności. Nie straszne mu były zbrojne starcia po wieloletniej wojennej zawierusze, choć widział krew przelewaną, choćby podczas powstania na ulicach Warszawy. Znał ból towarzyszący stracie bliskich, kiedy koledzy z zakonu jezuitów zginęli po niemieckim pogromie na początku Powstania Warszawskiego. Nie bacząc na kolejne ciężkie przeżycia wstąpił w 1948 roku do Polskiej Podziemnej Armii Niepodległościowej, walczącej po II wojnie światowej z komunistycznymi władzami Polski, zostając kapelanem oddziału w randze kapitana i przyjmując pseudonimy „Sem” i „Ojciec”. Urząd Bezpieczeństwa, jako przeciwnika systemu przyniesionego do Polski na bagnetach Armii Czerwonej, znał go już wcześniej. Z powodu głoszonych przezeń kazań, jednoznacznie krytykujących komunizm, stał się jednym z głównych wrogów władzy ludowej. Jego bohaterstwo, wierność idei oddają okoliczności, w jakich znalazł się w więzieniu, przed sądem, a następnie przed plutonem egzekucyjnym. Po jednej z akcji partyzanci wpadli i zostali aresztowani. Ksiądz Gurgacz, jak przystało na duchowego przywódcę, pozostającego bez względu na wszystkie przeciwności losu z partyzantami, postanowił poddać się władzy i być razem ze schwytanymi współbraćmi z Polskiej Podziemnej Armii Niepodległościowej w ich najtrudniejszym życiowym momencie. Pomagał im stawić czoła śmierci, podtrzymywał na duchu w chwilach najcięższych dla każdego człowieka. Zginął razem z żołnierzami 14 września 1949 roku. Do końca przekonany o sensowności swojego postępowania, sensowności prowadzonej walki. Na jej efekty Polacy czekali kolejnych 40 lat.

Wyjątkowy od najmłodszych lat
Zaufanie wzbudzał od lat szkolnych. Odpowiedzialności musiał uczyć się od wczesnego dzieciństwa. W wieku 9 lat zmarł mu ojciec i młody Władysław wraz z dwoma starszymi siostrami Anielą i Zofią wspomóc musieli samotnie wychowującą ich matkę. Najmłodszy syn wyręczał mamę i siostry w wielu pracach, wywiązując się również wzorowo z obowiązków szkolnych. Nauki pobierał w rodzinnej Jabłonicy Polskiej oraz Korczynie, a następnie w gimnazjum w Krośnie. Z czasów korczyńskich Władysława Gurgacza pamięta 87-letni dziś ojciec Józef Olejarski, również jezuita, rodem z Korczyny, obecnie mieszkający w klasztorze w Starej Wsi. – Byłem o kilka lat młodszy od Gurgacza. Ja chodziłem do I klasy, on do VII. Było to w roku 1928. Pewnego razu, z powodu absencji nauczyciela, nie miał kto poprowadzić naszych zajęć. Ówczesny kierownik szkoły w Korczynie, Andrzej Kozioł, wszedł do klasy z siódmoklasistą i poinformował nas, że lekcję poprowadzi Władysław Gurgacz, uczeń VII klasy. Zapadło mi to w pamięci. Musiał być bardzo dobrym uczniem, zarówno pod względem stopni, jak i zachowania, skoro kierownik szkoły darzył go tak dużym zaufaniem – opowiada ojciec Józef Olejarski. Ksiądz Gurgacz, chodząc do szkoły w Korczynie mieszkał na stancji w domu pani Jamrogowiczowej. Biały budynek tuż przy głównej ulicy w Korczynie naznaczony jest już upływającym czasem. Jeszcze do niedawna jeden z pokoi pozostawiony był w wystroju przypominającym roczny pobyt księdza Władysława Gurgacza. – Mój dom był oddalony o około 300 metrów. Widywałem Gurgacza często, był miły, sympatyczny. Nie utrzymywaliśmy jednak bliższych kontaktów koleżeńskich z racji dzielącego nas wieku – podkreśla ojciec Olejarski. Żaden z nich nie wiedział wówczas, że podążą tymi samymi życiowymi drogami: zostaną kapłanami i jezuitami. Ojciec Olejarski spotkał jeszcze księdza Gurgacza w Gorlicach, gdzie ten pełnił funkcję kapelana w tamtejszym szpitalu. – Studiowałem w Nowym Sączu filozofię. Wiedziałem, że ksiądz Gurgacz pracuje w Gorlicach i pojechałem do niego rowerem. Pamiętał mnie jeszcze z czasów szkolnych w Korczynie. Porozmawialiśmy, był jak zwykle serdeczny, przyjacielski – dopowiada jezuita. Później już go nie widział. Tylko słyszał o jego antykomunistycznej działalności, a później o śmierci. – Kontynuując w Krakowie studia odwiedziłem jego grób. Straszne to były czasy – podsumowuje ojciec Józef Olejarski.

Ścieżka kapłańska i naukowa
Władysław Gurgacz, po ukończeniu szkoły podstawowej w Korczynie, rozpoczął naukę w gimnazjum w Krośnie. Wychowywany w religijnej atmosferze odczuwał coraz bardziej potrzebę modlitwy i skupienia. Zaczął planować przyszłość zgodną ze swoim powołaniem, filozofią życia, związaną ze stanem duchownym. Po czterech latach nauki w krośnieńskim gimnazjum wstąpił do Kolegium Jezuitów w Starej Wsi, gdzie po 2 latach nowicjatu, 5 sierpnia 1933 roku, złożył pierwsze śluby zakonne. Kontynuował jednocześnie naukę w Kolegium Jezuickim w Pińsku. Tam też zdał maturę w 1937 roku, a w Krakowie rozpoczął studia filozoficzne. Trzeci rok, w trybie przyspieszonym, ukończył już podczas wojny w Nowym Sączu. W 1940 roku zaczął studiować teologię w Starej Wsi, mieszkając w tym okresie w opisanej na wstępie willi jezuickiej. Na trzeci rok wyjeżdża do Warszawy, ale wraca do Starej Wsi i tutaj właśnie, w 1944 roku, zalicza egzamin końcowy, uzyskując tytuł licencjacki. Święcenia kapłańskie otrzymał na Jasnej Górze w sierpniu 1942 roku. W tym świętym miejscu złożył również „Akt Całkowitej Ofiary” za Ojczyznę. Wypełnił go we wrześniu 1949 roku.

Rodzinny, utalentowany malarsko
Duchowość księdza Władysława Gurgacza nie przejawiała się tylko i wyłącznie w jego religijności, czy zgłębianiu myśli filozoficznej. Miał też zmysł artystyczny, wykazując się przede wszystkim talentem malarskim. Malował głównie obrazy święte oraz symbole narodowe. Jego dzieła można obejrzeć w Muzeum Ojców Jezuitów w Starej Wsi. – Pamiętam obraz przedstawiający orła z koroną i kajdanami na nogach. Został później schowany przez mamę. Na wszelki wypadek. Żeby nie ściągać na siebie niebezpieczeństwa – wspomina Stanisław Gruszka, mieszkający w Jabłonicy Polskiej siostrzeniec Władysława Gurgacza. Miał on okazję wielokrotnie towarzyszyć wujowi podczas jego twórczej pracy. Zwłaszcza, kiedy pozostawiany był pod opieką przyszłego księdza. – Czasem patrzyłem jak maluje, czasem graliśmy w Chińczyka. Dawał mi wygrywać, bo jak przegrywałem, to płakałem – śmieje się. Ksiądz Władysław Gurgacz szybko dał się władzy ludowej poznać jako przeciwnik ustroju komunistycznego w Polsce. Dlatego w jego rodzinnym domu, na strychu, przygotowana była kryjówka. – Raz wujek ukrył się tam z 5 innymi partyzantami. Jego przyjazd zbiegł się bowiem z nalotem Urzędu Bezpieczeństwa. Funkcjonariusze zapukali do drzwi, a kiedy mama im otworzyła pytali o to, czy nie ma u nas księdza Gurgacza. Mama zaprzeczyła i poszli do sąsiada, u którego zrobili rewizję. Opatrzność nad nami czuwała, że nie przeszukali naszego domu. Gdyby tak odkryli kryjówkę, to konsekwencje tego dla domowników są dosyć łatwe do przewidzenia – stwierdza pan Stanisław.

Nikt nie był w stanie zmienić jego decyzji
gurgacz1Losem najbliższych interesował się cały czas. Nawet jak wstąpił do oddziału, to nadal odwiedzał rodzinne strony. Cały czas się ukrywał, przyjeżdżał do Jabłonicy Polskiej wyczerpany, często głodny. Nikt i nic nie było go w stanie odwieźć od takiego trybu życia. Ani troska najbliższych, ani dręczący go przez wiele lat ból żołądka, ani przebyta w związku z tym operacja. Pozostawał wierny swojej misji, czyli głoszenia słowa Bożego oraz wspierania walczących o wolną Polskę. – Słyszałem jak moja mama próbowała go przekonać do bardziej bezpiecznego życia. Martwiła się o niego. Niestety żadne argumenty nie były w stanie go przekonać. W ogóle nie bał się śmierci – podkreśla siostrzeniec księdza Gurgacza. W czasie działalności w Polskiej Podziemnej Armii Niepodległościowej ksiądz Gurgacz listy do domu adresował na swoją 16-letnią wówczas siostrę Marysię. Tak było bezpieczniej. W jednej z korespondencji przyszła smutna wiadomość o aresztowaniu jezuity. Później przyszła wiadomość tragiczna. O wykonanym wyroku. – Pamiętam ten dzień. Wychodziliśmy z mamą w pole, kiedy przyniesiono list. Po przeczytaniu mama ciężko usiadła na krześle i siedziała tak w bezruchu dłuższy czas – opisuje Stanisław Gruszka.

W 1992 roku Sąd Wojewódzki w Krakowie uznał czyny, za które skazano księdza Władysława Gurgacza, za działalność na rzecz niepodległego bytu państwa polskiego. Ksiądz Gurgacz został pośmiertnie odznaczony Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. Uroczystość związana z jego przekazaniem odbyła się 14 czerwca 2008 r. w kościele O.O. Jezuitów w Nowym Sączu. Obecnie jest w posiadaniu muzeum O.O. Jezuitów w Starej Wsi.

Źródło: www.powiatbrzozow.pl

16-01-2010

Udostępnij ten artykuł znajomym:






Zaloguj się aby dodać komentarz


| Logowanie

Pokaż więcej komentarzy (0)

Komentarze niezarejestrowanych czytelników: