BRZOZÓW24.pl / PODKARPACIE. Oddział ginekologiczno-położniczy w sanockim szpitalu nadal zamknięty, natomiast w pobliskim Brzozowie odbiera się ponad 100 porodów w ciągu miesiąca. W Brzozowie pielęgniarki, położne i lekarze z utęsknieniem czekają, aby w Sanoku doszło do reaktywacji oddziału, bo już „jadą na oparach”.
Dorota Mękarska
Jak na razie na reaktywację się jednak nie zanosi, natomiast w Brzozowie oddział ginekologiczny i położnictwo wraz z noworodkami są poddawane gruntownej modernizacji i dostosowaniu do obowiązujących standardów.
1 sierpnia b.r. ginekologię i położnictwo ulokowano na wyremontowanym piętrze, ale docelowo mają one funkcjonować rozdzielnie. Dyrekcja szpitala chce zrealizować plan, w którym opieka nad kobietą i noworodkiem będzie zajmować jedną kondygnację, natomiast ginekologia, podzielona na zabiegową i onkologiczną, znajdzie się na drugiej.
Oddział ginekologiczny wyremontowano systemem gospodarczym, to jednak nie oznacza, że po amatorsku. Nowy wygląd zyskały nie tylko sale dla pacjentek, ale również łazienki i toalety. Wykończenie i estetyka nie budzą żadnych zastrzeżeń.
– Warunki bardzo się polepszyły – ocenia Antoni Kolbuch, dyrektor brzozowskiego szpitala.
– To pociąga za sobą bardzo duże koszty, a trudno jest pozyskać na ten cel środki finansowe z zewnątrz. Niemniej jednak wzrost liczby urodzeń w naszym szpitalu mobilizuje nas do tego, żeby poprawiać warunki i dostosowywać oddział do standardów wyznaczonych przez ministra zdrowia w rozporządzeniu.
Całość prac kosztowała około 800 tys. zł Jednak dużo większe wyzwanie stanowić będzie remont oddziału położniczego i noworodkowego, który w przyszłości będzie funkcjonował na niższej kondygnacji. Szacuje się, że trzeba będzie wydać na ten cel około 1,5 mln zł, bo modernizacji ulegnie cały trakt porodowy, jak również sala operacyjna, na której będzie zamontowana klimatyzacja.
Dyrekcja szpitala ma zamiar uporać się z tymi pracami do końca przyszłego roku, choć jest to uzależnione od pozyskanego dofinansowania. Wtedy też oddział położniczy i noworodkowy będzie przeniesiony z obecnej kondygnacji, a w wyremontowane już części pozostanie tylko ginekologia. Taki podział jest potrzebny, gdyż w Brzozowie wrosła nie tylko liczba porodów, ale również nastąpił dramatyczny wzrost liczby pacjentek ze schorzeniami onkologicznymi.
W sąsiednim brzozowskim szpitalu w ciągu miesiąca rodzi się około stu noworodków
Z tego połowa pochodzi z ościennych powiatów, przede wszystkim z sanockiego. Mimo, że lekarze i położne mają pełne ręce roboty, a to oznacza pieniądze, są zdania, że należy reaktywować oddział w Sanoku. – Powiat sanocki jest większy od brzozowskiego i szpital sanocki powinien w swoich strukturach taki oddział posiadać. To kwestia doboru odpowiedniej kadry medycznej. Powiedzmy sobie szczerze, kobieta rodząca nie przychodzi tam, gdzie są bardzo dobre warunki, tylko tam gdzie są specjaliści, którzy zapewniają odpowiednią pomoc medyczną. Istotne są warunki higieniczne, sanitarne i pobytu, ale z doświadczenia wiem, że ważna jest kadra medyczna, a szczególnie lekarska – podkreśla dyr. Kolbuch.
– Uważam, że w Sanoku powinien taki oddział funkcjonować, ze względu na bardzo rozległy obszar.
Coraz więcej pacjentek zgłasza się też do Brzozowa na leczenie schorzeń ginekologicznych, często o podłożu onkologicznym. To rodzi problemy z tzw. nadwykonaniami. Za 8 miesięcy 2016 roku jest to kwota około 600 tys. zł. – To bardzo dużo jak na nasz szpital. Zwróciłem się do dyrektora NFZ w tej sprawie. Zadeklarował, że przeanalizuje leczenie ginekologiczne w naszym szpitalu – informuje dyrektor brzozowskiej lecznicy.
– Mam cichą nadzieję, że analizy sporządzone w NFZ przyniosą efekt i za wykonane procedury leczenia ginekologicznego będziemy mieć zapłatę.
Zaloguj się aby dodać komentarz
| Logowanie
Komentarze niezarejestrowanych czytelników: